12 stycznia 2020 roku wybrałem się z Frania na kolejną wycieczkę wchodzącą w skład Korony Beskidu Małego. Tym razem wybór padł na Czarny Groń, Potrójną oraz Łamaną Skałę. Planowaną trasę możecie zobaczyć tutaj.
No to w drogę
„Zdobywanie” kolejnych szczytów rozpoczęliśmy na parkingu kompleksu Czarny Groń. Skąd ruszamy czarnym szlakiem w kierunku Czarnego Gronia. Pierwsze kilkaset metrów pokonujemy wzdłuż Pracicy.

Początek szlaku pokonujemy bez żadnego problemu.


Po kilkunastu minutach spokojnego marszu zaczynają się pierwsze schody 😀 Szlak zaczyna ostro piąć się w górę i zaczynamy dużo wolniejszą wspinaczkę.



Po kilkunastu a może nawet i kilkudziesięciu już minutach wspinaczki docieramy do wypłaszczenia, na którym możemy złapać trochę oddechu. W ramach ciekawostki na całej naszej trasie znajdowały się tablicę informacyjne związanych z gospodarką leśną.


Kilkanaście minut spokojnego marszu po prawie płaskim szlaku i docieramy do kapliczki pod Czarnym Groniem. Chwila przerwy i ruszamy dalej. Jak do tej pory pogoda nam sprzyjała i szliśmy po suchym podłożu aż do teraz gdyż tu już zaczynała się już prawdziwa zima. Pierwsze kilkaset metrów (od kapliczki) pokonywaliśmy po lodzie.

Po kilku minutach docieramy w okolice Czarnego Gronia. Niestety nie znaleźliśmy tabliczki więc zrobiliśmy zdjęcie według wskazań GPS 😀

Po obowiązkowym zdjęciu ruszyliśmy dalej w kierunku Potrójnej. Szlak biegł lekko pod górę ale bez żadnych trudnych momentów.

Kolejne metry za nami i docieramy w okolice Potrójnej. O dziwo by zrobić sobie zdjęcia na polanach musieliśmy szukać odosobnionych miejsc albo czekać jak już ludzie się rozejdą 😀 Osobiście nie spodziewałem się aż takich tłumów. Tak pi razy drzwi było około 50 ludzi.





Obowiązkowe zdjęcia i ruszamy w kierunku szczytu. Kilka minut przedzierania się i docieramy do tabliczki. O dziwo jak byliśmy z Franią w listopadzie była zupełnie inna 🙂 O tamtej wyprawie możecie przeczytać tutaj.

Udokumentowanie „zdobycia” szczytu i ruszamy dalej. Tym razem czerwonym szlakiem w kierunku Łamanej Skały.

Kilkadziesiąt minut spokojnego schodzenia mija nam bez żadnych przygód. Co jakiś czas zatrzymujemy się na szybkie zdjęcie.



Docieramy do nieczynnego w tym dniu (górnej części) wyciągu Czarny Groń.

Od tego momentu zaczynają się moim zdaniem najbardziej klimatyczne momenty całej naszej wycieczki.


Rezerwat Madohora ma swój mega klimat. Na pewno latem też odwiedzimy to miejsce. Po około kilometrze (od górnej stacji wyciągu) docieramy do ostatniego punktu z naszej listy czyli do Łamanej Skały.


Tempo naszego marszu nie było zbyt szybkie ponieważ podziwialiśmy piękno przyrody 😀 Kilka minut marszu i docieramy do skrzyżowania pod Łamaną Skałą (Rozstaje pod Łamaną Skałą/ Madohorą).


Ostatnie metry czerwonym szlakiem i zaczynają się kolejne schody 🙂 Skręcamy na żółty szlak biegnący już do Rzyk. Zdjęcie oczywiście nie oddaje pionu szlaku oraz podłoża. Zbity śnieg z elementami lodowiska na szlaku 🙂

Na szczęście nakładki na buty z kolcami ułatwiają nam zejście w dół. Następnym razem chyba sanki zabierzemy 😀

Po kilkunastu minutach walczenia by zejść dochodzimy już do drogi biegnącej pod wyciągu narciarski. Śnieg i lód zamienił się w jedno wielkie bagno. Na szczęście w tym bagnie szliśmy tylko kilkaset metrów do parkingu „pod” wyciągiem (pod sam wyciąg nie ma możliwości dojechać samochodem, parking znajduję się ok kilometra przed wciągiem i kursują skibusy). Od parkingu idziemy już asfaltową drogą i po ok 1,5 km docieramy do samochodu.
Podsumowanie
Jedno mogę powiedzieć: była to najbardziej klimatyczna wycieczka do tej pory z Franią. Piękno przyrody (rezerwat Madohora) na prawdę robi wrażenie. Nie była to na pewno najłatwiejsza trasa, początek i koniec dał nam się we znaki ale środek bez problemu. Widoków może super nie było (oczywiście oprócz polany na Potrójnej) ale kontakt z przyrodą nadrabiał trudy wędrówki.
