20 grudnia 2020 roku wybraliśmy się z Franią oraz Tomkiem na kolejne szczyty korony Beskidu Śląskiego. Tym razem wybór padł na szczyty mieszące się w Wiśle, czyli Stożek Wielki oraz Kiczory. Planowana trasa tutaj.
No to w drogę.
Auta zaparkowaliśmy na parkingu przy ul. Turystycznej (wysokość ul. Głębokiej). Ruszyliśmy drogą asfaltową w kierunku Stożka. Po kilku minutach docieramy do skrzyżowania na którym skręcamy w prawo i zaczynamy pierwsze podejście. Droga asfaltowa zmienia się w drogę po płytach betonowych.

Szlak biegnie delikatnie pod górkę.

Po kilku minutach spokojnego marszu mijamy ostatnie zabudowania i wchodzimy już na coraz bardziej błotniste podłożę.

Im wyżej tym warunki podłożowe się zmieniają 🙂 Od suchego asfaltu na dole, przez wilgotną ziemię dochodzimy do zmrożonego śniegu.

Cały czas szlak biegnie delikatnie pod górę i nie sprawia nam żadnego problemu.

W końcu dochodzimy do najgorszego momentu całej wycieczki. Strome (zdjęcie nie oddaje stromizny) i zmrożone podejście. Trochę się zmęczyliśmy na nim walcząc o przyczepność (zapomnieliśmy raczków 😀 ).

Po krótkiej i intensywnej wspinaczce chwila przerwy na uzupełnienie płynów i ruszamy dalej. Na szczęście na jakiś czas się wypłaszczyło 🙂

Po chwili wędrowania po prawie płaskim szlaku zakręcamy w lewo i zaczynamy ostatnie podejście pod pierwszy szczyt z naszej listy, czyli Stożek Wielki. Jeszcze szybkie zdjęcie w połowie podejścia.

I ruszamy pod schronisko, gdzie czeka na nas krówka 😀

Po około godzinie od startu docieramy na szczyt Stożka Wielkiego.

Obowiązkowa przerwa na sesje foto i zabawę.

Oraz latanie dronem przez Tomka.

Jak już każdy „wykonał” swoją robotę to ruszyliśmy dalej w kierunku Kiczory.

Kawałek idziemy w dół zmrożoną ścieżką w kierunku wyciągu krzesełkowego. Po minięciu wyciągu szlak zaczyna być bardziej klimatyczny. Zwęża się i zimowa aura robi swoje 😀

Na początku wędrujemy delikatnie pod górę zmrożoną wąską ścieżką.

Im wyżej tym więcej śniegu i wędrowanie staję się jeszcze bardziej magiczne.

Szlak staje się szerszą drogą. Po kilkunastu minutach on marszu docieramy do skał, gdzie robimy chwilę przerwy.

Po około godzinie od Stożka docieramy do ostatniego szczytu tej wycieczki, czyli Kiczory, Widoków jednak nie było żadnych więc przerwa trwała dosłownie minutkę.

Po udokumentowaniu „zdobycia” szczytu ruszyliśmy w dół.

Droga w dół nie jest jakoś specjalnie trudna. Momentami dużo piasku oraz kamieni na które trzeba uważać. Po około 30 minutach schodzenia docieramy do skrzyżowania „Mraźnica”, gdzie robimy znowu przerwę na latanie dronem 🙂

Po wylataniu baterii ruszyliśmy dalej szlakiem w dół.

Spokojnym tempem docieramy do osiedla Mraźnica, następnie schodzimy z niebieskiego szlaku i idziemy drogą asfaltową w kierunku samochodów.
Podsumowanie.
Cała wycieczka zajęła nam prawie 3,5h. Jednak długą przerwę zrobiliśmy na Stożku na latanie dronem i zabawę. Sama pętla nie należy do jakichś strasznie męczących czy trudnych. Oprócz krótkiego podejścia kawałek przed skrzyżowaniem szlaków „pod Wielkim Stożkiem” nie było nic trudnego. Śmiało można polecić wszystkim osobom.
