Klimczok

Posted on

Z racji sprzyjającej prognozy pogody na weekend (23-24.11.2019) postanowiłem z Franią wybrać się na jakiś dłuższy spacer. Początkowo myślałem o wyjściu na Pilsko ale sam szczyt leży po słowackiej stronie a Frania jeszcze nie ma paszportu. Czyli szybkie spojrzenie na mapę okolicy i wybór padł na Klimczok. Na Klimczoku byłem na rowerze od strony Szyndzielni, dlatego też teraz nie chciałem powtarzać tej trasy. Napisałem do Piotrka z Wysokiej Kadencji, który doradził mi wyruszenie z Bystrej. Dodatkowo postanowił wybrać się z nami 🙂

No to w drogę

Tak jak wspomniałem wyżej, start mieliśmy zaplanowany z Bystrej (na mapach turystycznych Bystra Śląska). Oczywiście jak to z Piotrkiem bywa, start musiałbyć w późniejszych godzinach ( w Bystrej byliśmy o 11) 😀 Parking był cały zapełniony i musieliśmy zaparkować auto trochę wyżej. Nasza trasa miała wyglądać tak.

Początek

Ruszyliśmy szlakiem a raczej szlakami (czerwony / żółty / czarny) bo początkowo idą wszystkie razem.

„Ten profil może być?”
„Piotrek idziesz ??”

Po kilkunastu minutach docieramy do pierwszego rozwidlenia.

„Którędy teraz?”

Tak jak planowaliśmy, dalej ruszyliśmy niebieskim szlakiem w kierunku Klimczoka.

„I ja mam po tym iść?”

Szlak nie należy do super łatwych ale spokojnym tempem można go przejść.

„Chyba jednak w górę lepiej”

Po kilkunastu minutach wdrapywania się niebieskim szlakiem postanowiliśmy kawałek przejść drogą.

Chwila wypłaszczenia

Doszliśmy do słynnej „klimczowskiej patelni” gdzie znajduję się fajna ściana, na którą Frania musiała się wdrapać 😀

„Ta skała jest moja”

Po kilku zdjęciach, przerwy na przekąskę oraz picie ruszyliśmy dalej. Szlak początkowo biegnie po płaskim, następnie łagodne podejście by potem piąć się ostro w górę. I tak w kółko 🙂

Ostatnie podejście pod schronisko.

W końcu docieramy do schroniska PTTK.

Schronisko PTTK Klimczok

Chwila przerwy i ruszamy w dalszą drogę.

„Gdzie jest chata??”

Po kilku minutach docieramy na szczyt Klimczoka. W sumie cała wspinaczka z przerwami na picie oraz zdjęcia zajęła nam ok 2h. Na szczycie byliśmy bardzo zdziwieni, że nie ma już słynnej chaty na Klimczoku.

Klimczok 1117 m n.p.m.
Frania w 2 miejscach na raz 😀
„Tam gdzieś mamy auto”
Chwila zabawy na szczycie obowiązkowa.
„W przyszłym roku tam chce iść (Babia Góra / Pilsko)”
Rafał z Franią.
„No to w drogę powrotną”

Po sesji zdjęciowej oraz obowiązkowej zabawie na szczycie „zdobytej” przez nas góry ruszyliśmy w drogę powrotną.

„Tam kiedyś też chce wyjść”
„Tam byłam :D”

Od schroniska, podróż kontynuowaliśmy czerwonym / żółtym szlakiem w kierunku Magury.

W drodze na Magurę.
Rafał z Franią w drodze na Magurę.

Gdy doszliśmy na Magurę nie mogliśmy nie zrobić sobie przerwy na zdjęcia. Widoki na prawdę wynagradzają nam trudy wychodzenia 😀

Panorama z Magury.
Panorama poniżej Magury.
Panorama na Szczyrk.

Po zrobieniu zdjęć ruszyliśmy dalej. Trasa biegła szeroką zrywkową drogą do momentu dojścia do Magury „Kąpieliska” (995 m n.p.m.).

Magura „Kąpielisko” 995 m n.p.m.

W tym miejscu rozdzielały się dwa szlaki: żółty i czerwony. My wybraliśmy żółty. Na chwilę Frania postanowiła pospacerować z Piotrkiem 🙂

Frania z Piotrkiem.

Żółty szlak ma swój klimat. Wąska ścieżka z super widokami. Środkowa część jest strasznie kamienista, dlatego trzeba uważać.

„Tam chodźmy”

Ale jak to bywa w lasach po wichurach: nie zawsze można przejść 🙂 Czasem trzeba sobie przeskoczyć albo po przedzierać się przez gałęzie 🙂

„Ja Was poprowadzę”

Po chwili dochodzimy do szlaku różańcowego. Frania na początku bała się podejść do kapliczki ale potem odważyła się 😀

Chwila na modlitwę 😀

Następnie ruszyliśmy dalej. W drodze do Chaty na Groniu minęliśmy jeszcze kilka kapliczek.

„Rafał szybciej bo nam Piotrek ucieka”
Chata na Groniu 665 m n.p.m.

Każdemu z nas należał się odpoczynek, dlatego też odwiedziliśmy Chatę Na Groniu. Szarlotka na gorąco z lodami, herbata zimowa oraz żurek ze złotym trunkiem to było to czego potrzebowaliśmy. Frania też nie była poszkodowana i dostała swoje ukochane lody 😀

Mała przerwa w Chacie na Groniu.

Ostatnią część trasy pokonywaliśmy czarnym szlakiem, który biegł trawersem.

Końcówka czarnym szlakiem.

Po kilkunastu minutach dotarliśmy do zaparkowanego auta i ruszyliśmy w drogę do domu.

Podsumowanie

Nie będę ukrywał, że była to jakaś super łatwa wycieczka. Na pewno nie odważyłbym się wychodzić żółtym szlakiem w stronę Klimczoka 😀 Przez kilka dni odczuwałem wycieczkę 🙂 Nadal podtrzymuję, że widoki wynagradzają cały trud 😀 W sumie nasza wyprawa z przerwami zajęła nam równe 5h. Jeżeli chcesz „zdobyć” Klimczok ze swoim pupilem albo po prostu samemu a nie jesteś jakoś super aktywny to polecałbym wyjście od strony Szyndzielni. Szlak na Szyndzielnię oraz potem na Klimczok jest dużo prostszy niż te wybrane przez nas.

Podsumowanie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *