Po dłuższej przerwie wróciliśmy z Franią do „zdobywania” brakujących szczytów do naszej Korony Beskidu Małego. Początkowy plan zakładał wyruszenie z Przełęczy Kocierskiej w stronę Żaru i powrót. Jednak zapowiadające upały zmodyfikowały nasz plan. Mianowicie wystartowaliśmy spod dolnej stacji kolejki PKL Żar i kończyliśmy na Przełęczy Kocierskiej. Planową trasę możecie zobaczyć tutaj.
No to w drogę
Tak jak już wspomniałem wyżej wystartowaliśmy spod dolnej stacji kolejki terenowej na Górę Żar nartostradą w kierunku szczytu.

Frania był bardzo zaciekawiona paralotniarzami, którzy co kilka minut startowali ze szczytu.

Oraz samą kolejką 🙂

Po chwili odpoczynku ruszyliśmy dalej w kierunku naszego pierwszego celu.

Po ok 35 minutach marszu docieramy na szczyt Góry Żar. Chwila przerwy na nawodnienie i podziwianie widoków od strony Porąbki.

Następnie wracamy na stronę Międzybrodzką by zrobić obowiązkowe zdjęcie z tabliczką.

Oraz z panoramą na Jezioro Żywieckie.

Chwilę odpoczynku i ruszamy dalej. Dochodzimy do zbiornika wodnego na GŻ i ruszamy dalej.

Drogą asfaltową wzdłuż zbiornika.

Kilka może kilkanaście minut spokojnego marszu asfaltem i odbijamy w lewo na czerwony szlak.

Po ostatnich ulewach na szlaku można było spotkać malutkie jeziorka 🙂

Po minięciu wszystkich z nich dochodzimy pod Kiczerę. Krótka przerwa na jagody (tak wiem lisy na nie sikają ???? jemy dosłownie 3 ????) i ruszamy dalej.



Na punkcie widokowym spotykamy 2 pieski, które były bardzo zainteresowane Franią. Jednak tekst właściciela owych psów zapamiętam do końca życia: „imię psa (akurat wyleciało mi z głowy) czy Ty chcesz być w końcu zjedzony? Uspokój się patrz jaki to jest duży pies” ????

Po odpędzeniu się od dwóch chihuahua doszliśmy do drugiego szczytu z naszej listy. Osobiście uważam, że widok jest lepszy od strony Żaru 🙂

Kolejna przerwa na uzupełnienie płynów oraz obowiązkowe upamiętnienie „zdobycia” i ruszamy dalej czerwonym szlakiem w kierunku kolejnych szczytów.

Z Kiczery kierujemy się czerwonym i żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Isepnickiej.

Mijamy przełęcz i kontynuujemy naszą wycieczkę dalej czerwonym szlakiem. Od tego momentu zaczyna się delikatne podejście.

Gdy dochodzimy do rozwidlenia szlaków (czerwony i niebieski) zaczyna się wypłaszczenie.

Po przebyciu kilku kilometrów spokojnym marszem dochodzimy do skrzyżowania na Wielką Cisową Grapę. Z racji, że chcemy zdobyć szczyt odbijamy na drogę zrywkową. Sam szlak biegnie dalej prosto. Odbijając w prawo z szlaku zaczynają się schody ????



Jak uważałem, że podejście na Czarny Groń czarnym szlakiem jest męczące to to podejście jest męczące do potęgi 10 ????. Samo podejście może ma z 200 m a wznios ok 70 m 🙂 Daje we znaki, zwłaszcza w takim upale ???? Po wspinacze docieramy na szczyt Wielkiej Cisowej Grapy gdzie nie znajdujemy tabliczki. Robimy pamiątkowe zdjęcie według GPS i kierujemy się w stronę Przysłopa/Przysłopu (niepoprawne pominąć ????).

Docierając na Przysłop okazuje nam się tabliczka Wielka Cisowa Grapa.

Po chwili odpoczynku, uzupełnieniu płynów ruszamy dalej w kierunku ostatniego naszego punktu docelowego. Szlak biegnie miejscami łagodnie w górę a czasem w dół. Spacerujemy spokojnym tempem bez żadnych problemów.

Po kilkunastu minutach marszu docieramy do wypłaszczenia i ma miejsce dziwna sytuacja. Mianowicie w krzakach słyszeliśmy skomlenie psa. Poczekałem chwilę na Pana, którego mijaliśmy chwilę wcześniej i razem próbowaliśmy się dostać do tamtego psa. Jednak wejście w krzaki płoszy psa. Z jednej strony ulga, że nikt go nie zostawił a z drugiej nie bo znowu uciekł. Po chwili dociera do nas małżeństwo, które też przedzierało się przez krzaki by uratować psa ale tak samo jak w naszym przypadku pies ucieka. Na szczęście dzień po naszym wędrowaniu na fp pobliskiej restauracji (nasz koniec wycieczki) został umieszczony post o znalezieniu psa oraz jak się potem okazało adopcji tego psiaka. Po kilkunastu minutach próby ocalenia zwierzaka ruszamy dalej. Droga do ostatniego szczytu naszej wyprawy mija bardzo szybko.

Po obowiązkowej focie idziemy dalej w kierunku Przełęczy Kocierskiej gdzie czekała na nas Daria.

Końcówka naszej wycieczki należała do łatwiejszych. Sporadycznie krótkie podejścia, zejścia a tak to większość po płaskim. Po około 20 min marszu docieramy do parkingu.
Podsumowanie
Wycieczkę tak jak wspominałem we wstępnie planowaliśmy inaczej i w sumie dobrze wyszło, że plan został zmodyfikowany. Samą wycieczkę bez wdrapywania się na Wielką Cisową Grapę można określić jako jedną z najłatwiejszych. Dodatkowo przyznam, że tych bardziej do zapomnienia. Widoki w sumie były do momentu dojścia na Kiczerę i to od strony Żaru. Następnie sporadycznie przewijały się jakieś widoki. Podejście na Żar można zamienić na wyjazd kolejką co sprawia, że wycieczka jest dla każdego a trasę można zaliczyć do tych bardzo łatwych.

Relive z naszej wycieczki możecie zobaczyć poniżej.
Oraz film.